Spis treści
Życie nie jest nieustającym pasmem sukcesów. Każdemu zdarzają się potknięcia, niepowodzenia. Od nas samych jednak zależy, czy dzięki nim zbudujemy swoją wartość, czy zablokujemy swoje działania i zanurzymy się w negatywnych emocjach. Dlatego warto uświadomić sobie, że największą porażką nie jest wcale to wydarzenie, które nas najbardziej zabolało, a to, z którego nie wyciągnęliśmy wniosków pozwalających uniknąć podobnych błędów. Przekonuje o tym Ewelina Kiecana, ekspertka ds. zarządzania projektami.
Żyjemy w społeczeństwie, gdzie liczą się osiągnięcia i sukcesy. "Człowiek sukcesu" czy "Kobieta sukcesu" są uznawane za wzór, z którym często się porównujemy. Efektem takiego myślenia może być frustracja, zazdrość, gniew, depresja albo brak wiary we własne możliwości. Taka postawa zabija w nas chęć rozwoju, gdyż zamiast koncentrować się na sobie, skupiamy uwagę na negatywnych emocjach. Jak wyjść z tego błędnego koła? Jak przestać porównywać się z innymi a w zamian za to skupiać się na możliwościach rozwoju, które daje nam los?
Ewelina Kiecana: Pierwszy krok ułatwiający wyjście z tego błędnego koła to wyćwiczenie w sobie uważności na swoje uczucia "tu i teraz". Gdy tylko poczujesz, że zaczynają cię otaczać negatywne emocje, od razu zamień je na pozytywne afirmacje lub przekonania. Pomocne mogą być np. takie słowa: "Mój świat troszczy się o mnie", "Wszystko, co dzieje się w moim życiu, służy mojemu najwyższemu dobru", "Zarządzam swoją rzeczywistością jako kreator swojego życia" lub: "Cały wszechświat mi sprzyja". Moja rada? Nie tkwij w negatywach, od razu z tego wychodź, odetnij się od takich myśli. Prawo rezonansu działa 1:1, jeżeli twierdzisz, że Twoje życie to pasmo porażek – to dostajesz więcej porażek. Jeżeli masz lęki – dostajesz więcej lęku. Natomiast jeżeli jesteś w energii wygranej, to wygrywasz. Zaklinamy rzeczywistość, kształtujemy ją naszymi słowami, wobec czego przytrafiają nam się sytuacje, o których mówimy. Trzeba zatem zmienić myślenie. Zamiast: "Jest ciężko", powiedz sobie: "Jest łatwo, miło i przyjemnie". Nie mów: "Jest tak dużo rzeczy do zrobienia", tylko: "Och, jak mało do zrobienia". Wyrzuć ze swojego słownika: "Muszę" na korzyść: "Potrzebuję to zrobić". Zamień: "Spróbuję" na: "Zrobię to". Osoba, która pragnie zmian, powinna też usunąć stare rzeczy, zgodnie z zasadą, że nie można mieć dwóch rzeczy naraz. Dlatego, jeśli chcesz sprawić sobie nową parę butów, najpierw wyrzuć stare. Marzysz o nowym domu — kup za duży stół, a wszechświat podpowie drogę pomagającą zrealizować ten plan. Jeżeli nosisz w sercu odwagę, to dostaniesz takie sytuacje, które potwierdzą ten stan. Trzeba jednak zmienić myślenie: "Ja tak nie potrafię" na: "Umiem to, dam radę" i nie zważać na drobne potknięcia.
Zbudowanie w sobie siły to milowy krok do tego, by zacząć swoje porażki przekuwać na sukcesy. Kolejnym krokiem może być zaprzestanie porównywania się z innymi, z naszymi znajomymi, którzy ciągle chwalą się osiągnięciami, z "ludźmi sukcesu"… Jak tego dokonać?
Ewelina Kiecana: To proste: trzeba pokochać siebie, codziennie rano, od razu po wyjściu z łóżka, bez makeup-u, z nieuczesanymi włosami, bez maski, którą zakładamy przed światem, trzeba stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie: "Kocham siebie". Nie: "Ciebie", kogoś innego, tylko siebie. Żyjemy w kulturze sukcesu – o porażkach nie mówimy prawie wcale, uznając je za temat, który trzeba przemilczeć. W dobrym tonie jest natomiast przechwalanie się osiągnięciami w życiu prywatnym czy zawodowym. Fantastyczna praca, egzotyczne wakacje, piękny dom, luksusowy samochód – to obrazki, które często pojawiają się w mediach społecznościowych, na kontach gwiazd dużego i małego ekranu lub naszych znajomych. Nie wiemy jednak, jak wygląda naprawdę życie tych, z którymi się porównujemy, widzimy tylko ułamek ich świata. Warto w tym miejscu podkreślić, że ten wycinek to dobrze przemyślany kadr, czasem nawet manipulacja medialna. Może osoby, którym zazdrościmy, gdy odnoszą sukces, ale robią to tylko po to, by udowodnić coś rodzicom, by ich zauważyli, pokochali. Może ich związek wcale nie jest idealny, a za "hollywoodzkim uśmiechem" nie raz kryją się łzy? Może kreują sukces, a na głowie mają wiele kredytów, frustracji, nerwowych nocy? Warto mieć świadomość, że za pozorami życiowego powodzenia często kryją się osobiste dramaty i sytuacje nie do pozazdroszczenia.
W takich sytuacja warto zwrócić uwagę na siebie, dostrzec pozytywy w naszym życiu?
Ewelina Kiecana: Praktykowanie wdzięczności pozwala zauważyć, jak wiele dobrego codziennie nam się przytrafia. Pomocne może być docenienie małych sukcesów, gdyż one często są częścią tego ogromnego powodzenia, na który pracujemy nieraz całe życie. Zgodnie z tą zasadą: "Przytulam każdy mały sukces". Kładę też nacisk na to, by dbać o treści, jakimi się otaczam, nie słuchać tego, co negatywne, by nie zaniżać swoich wibracji.
Społeczeństwo ludzi sukcesu niesie ze sobą jeszcze jeden aspekt: dążenie do perfekcjonizmu. To zmora zwłaszcza wielu kobiet…
Ewelina Kiecana: Czas skończyć z takim myśleniem. Dlatego radzę: wyjdź z perfekcjonizmu – on nie pomaga, a wręcz przeszkadza. Co się stanie, gdy to, co robisz, nie będzie idealnie? Twoja mama bardziej doceni, gdy wszystko dokładnie posprzątasz? Twój szef da awans, bo siedziałeś po godzinach? Nie. Skutek będzie inny: wpadniesz w złość, smutek, frustrację. Dlatego nie poświęcaj siebie. Wyobraź sobie siebie jako dziecko i przytul się w myślach, za każdym razem, gdy masz trudne chwile. Skup się na własnym życiu, a nie życiu innych, nad pracą nad sobą, nad tym, co cię boli. Nie trzymaj się kurczowo przeszłości, pozwól jej odejść. Zamiast zazdrościć, inspiruj się tymi, którzy odnoszą sukcesy. Pamiętaj też, by nie krytykować siebie. Życie jest jak sianie w ogrodzie: negatywne myśli płodzą chwasty, problemy, chore, zgniłe rośliny. Pozytywne myśli rodzą piękne kwiaty. Działaj na przekór powszechnie uznanym przekonaniom. Nie idź za masą, tłumem. Podążaj swoją własną, wyznaczoną przez siebie drogą. Bądź kreatorem swojej rzeczywistości, nie ofiarą. Odrzuć poczucie winy, nie krytykuj siebie. Postaw na pracę z programami, uczuciami, wewnętrznym dzieckiem. Pamiętaj: wszyscy jako dusze są sobie równi, mimo różnego doświadczenia. Postaraj się też spędzać czas w otoczeniu natury, to pozwala pozbyć się natłoku negatywnych myśli i powrócić do harmonii. W harmonii płynie inspiracja, tam usłyszysz prawdziwego siebie.
Co można odkryć dzięki porażce? Czego o sobie może dowiedzieć się człowiek w konfrontacji z niepowodzeniem?
Ewelina Kiecana: W każdym doświadczeniu kryje się lekcja, szczególnie w tych trudnych przeżyciach. Czasami trudno jest od razu zauważyć pozytywy, w tym, co nas zabolało, ale na pewno jakieś są. Trzeba je tylko chcieć dostrzec i wyciągnąć wnioski. Dzięki porażce możemy zobaczyć, nad czym musimy popracować, czego brakowało, albo zrozumieć, że to np. nie było dla mnie i że może jest inna droga, która będzie dla mnie lepsza. Porażka może nam pokazać nasze: słabości, granice, postawy, priorytety, strategie, cierpliwość, odporność psychiczną, umiejętności adaptacyjne, siłę charakteru. Czasami porażka jest tylko częścią drogi wiodącej do większego celu. Może być początkiem wielkich zmian. Warto dać sobie czas na przemyślenie i przepracowanie tych zdarzeń i emocji. Posługując się metaforą: może dziś wydawać się, że wchodzisz w ciemny las, a za jakiś czas za tym lasem zobaczysz piękne słońce.
Porażka boli każdego człowieka. Potknięcie, niepowodzenie w życiu zawodowym lub prywatnym może jednak paradoksalnie wpływać na nasz rozwój, sprawić, że nasze życie będzie bogatsze, pełniejsze. Czy może Pani przytoczyć historię z życia swojego lub znajomych, rodziny, gdzie sytuacja, która w pierwszej chwili wydawała się porażką, znacząco wpłynęła na rozwój tej osoby, wzbogaciła ją i sprawiła, że w efekcie taka zmiana okazała się korzystna?
Ewelina Kiecana: Kiedy rozpoczynałam pracę i przeprowadziłam się z Krakowa, to miałam wrażenie, że wiele osób z mojego otoczenia widziało w tym porażkę. Kiedyś usłyszałam słowa: "Taka dobra i z Krakowa, a pracuje w Poznaniu". Cóż, można pracować w Krakowie jako kelnerka czy w Mc’Donaldzie (co oczywiście nie jest plamą na honorze) lub zmienić lokalizację i iść wzwyż zawodowo. To kwestia wyboru i świadomej decyzji. Czułam w tamtym momencie, że warto podjąć taką decyzję. Zaczynając pracę jako projektant telekomunikacyjny, a będąc po studiach na kierunku gospodarka przestrzenna, nie czułam się jak profesjonalista. Mój szef przez dłuższy czas utwierdzał mnie w tym przekonaniu, dlatego każdy mój projekt musiał zyskać potwierdzenie innego fachowca. Projektant z uprawnieniami, który musiał podpisywać projekty budowlane, zawsze miał do mnie jakieś zastrzeżenia, zaś koledze podpisywał dokumenty bez szczegółowego analizowania. Kiedyś zapytałam kolegę, czy zawiera w swojej pracy pewne bardzo ważne detale. Zaśmiał się i odpowiedział, że nie. Inny chłopak uznał, że wykorzysta moją osobę do wzbudzania zazdrości u swojej żony, zaś do mnie w pracy pisał: "Nie odzywaj się do mnie" przez jakieś 2 lata, mimo że kontaktowałam się z nim wyłącznie w kwestiach zawodowych. Inny powiedział: "Powinnaś się cieszyć, że tu pracujesz, kiedyś kobiety tu nie pracowały".
Jak odnalazłaś się w takim środowisku?
Ewelina Kiecana: W tak toksycznym otoczeniu było wiele sytuacji, kiedy nie czułam się dobra, doceniona. Obserwowałam tych mężczyzn i myślałam, że żaden nie jest prawdziwym managerem. Nie chciałam im podlegać. Wiedziałam o tym, że inni projektanci mają wyższe stawki, niż ja. Gdy chciałam podnieść zarobki, a później rekrutować na inne stanowisko, najpierw te działania zablokował mój szef, a później pracownica działu HR powiedziała: "Chodziło ci tylko o pieniądze". Pół roku później temat wrócił, zlikwidowano mój dział, a mnie przeniesiono na stanowisko, na które wcześniej rekrutowałam. Czy chodziło mi wyłącznie o pieniądze? Jakoś nie dostałam samochodu służbowego jak inni koordynatorzy. Praca nie ma nic wspólnego z romantyzmem – pracujemy, żeby zarabiać. Zmienił się szef, a ja zetknęłam się z innym sposobem "zarządzania": przełożony nie rozmawiał z nami, oczekiwał tylko wyników, co tydzień było spotkanie dotyczące tego, co zrobiliśmy i co jest do zrobienia. Mimo to nie poddałam się, nie pozwoliłam, by otoczył mnie marazm i myślenie: "Tu nic więcej nie osiągnę, powinnam się cieszyć, że tu pracuję". Może dlatego szef powiedział mi kiedyś prześmiewczo: "Widzę, że szkolenia nie poszły w las". Gdybym nie upominała się o feedback, nigdy by mi nie powiedział, że podwykonawcy mnie chwalą na każdym spotkaniu. W tym zespole mogę stwierdzić dwa zachowania: spychanie na boczny tor i niedopuszczanie do pewnych zadań, z jednoczesnym brakiem reakcji przełożonego, gdy pewne postawy kolegi były niewłaściwe. Jak próbowałam poruszyć te kwestie, przełożony był oburzony, że mam jakieś negatywne uwagi. Potem znowu chciałam rekrutować wewnętrznie na stanowisko Project Managera i znowu zostałam zablokowana.
Wszystkie te sytuacje doprowadziły do tego, że przeczytałam masę książek dotyczących rozwoju osobistego, jak być liderem/szefem. Poszłam na studia z zarządzania projektami. Spędziłam dwa miesiące u psychologa, by wypłakać sytuacje konfliktowe i te, które bolały. Na koniec usłyszałam od mojej psycholog, "Ewelina ty nie potrzebujesz psychologa, tylko coach-a". Zapisałam się do Klubu Kobiet, gdzie napisałam kilka artykułów, wzięłam udział w e-bookach i kampanii "Nie hejtuję- motywuję". Rozpoczęłam pracę nad sobą, nad programami we mnie, które powodują przykre sytuacje i nie pozwalają mi iść "do góry".
Czy można powiedzieć, że porażkę, toksyczne otoczenie, przekułaś w swój sukces, w samorozwój?
Ewelina Kiecana: Poznałam innych ludzi: fajnych, motywujących do działania i samorozwoju. Trafiłam do jasnowidza, który powiedział, że mój szef traktuje mnie w dany sposób, bo ma niższe kwalifikacje ode mnie i to nie może wyjść na jaw i że większość tych mężczyzn w pracy to "narcyzy", żebym zmieniła pracę, bo oni mnie nie docenią. Usłyszałam też, że jeden z kolegów ma ze mną problem, bo filtruje mnie przez pryzmat swojej matki, która źle go traktowała w dzieciństwie i że nie ma to żadnego związku ze mną. To spotkanie dało mi bardzo wiele. Gdyby nie te informacje, szukałabym winy wyłącznie w sobie, myśląc, że to moja porażka. Zadbałam też o swój profil na LI, zaczęłam publikować posty, spróbowałam networkingu. Niedługo pojawią się podcasty. Pracuję nad sobą i myślę, że całe życie można nad sobą pracować. Dziś firma, w której pracuję stoi w miejscu, rozpoczynają się likwidacje stanowisk i chyba wszyscy już przewidują jej koniec. Rozpoczęłam wysyłanie CV. Czy uda mi się wejść w rolę project managera, tak jak chciałam, czy znajdę dla siebie miejsce w innym przedsiębiorstwie? Być może zmienię ponownie lokalizację. Nie wiem, co się wydarzy, ale będą to zmiany na lepsze, bo ja dziś jestem lepsza. Co ciekawe, widzą to również mężczyźni z pracy, mówią: "Rozwinęłaś się", "Jesteś bardziej pewna siebie". Ja również dostrzegam wiele dobrych zmian w sobie i wokół siebie, czuję się dojrzalsza, inaczej widzę pewne sytuacje dziś, inaczej widziałam je kiedyś. Dzisiaj patrzę szerzej, rozumiem więcej i nie chcę już szukać winnych. Gdyby nie porażka, gniew i brak przyzwolenia na sytuację, która panowała w firmie, nie byłabym dziś tą osobą, którą jestem. Zyskałam nową świadomość, inny kontekst, wiem, w jakie sytuacje nie chcę wchodzić i jakich ludzi chcę trzymać z daleka. Dziś skupiam się na słuchaniu siebie, uczę się jak nie robić czegoś dla innych kosztem siebie, nie tracę czasu na niewłaściwych ludzi. Nie przyciągam już takich przykrych sytuacji. Prowadzę "wdzięcznik" i zauważam, ile dobrego dzieje się w moim życiu. Doceniam siebie, swoją drogę, kocham się rozwijać, wiem jakich ludzi chcę mieć w swoim otoczeniu, czego nie chcę i na co się nie zgodzę. Potrafię pomyśleć o małym celu i w dość niedługim czasie on się manifestuje, mimo że nie planowałam konkretnych kroków. I cieszę się, że idę swoją, wyjątkową drogą, a nie tą, co wszyscy. Dziś cieszę się, że nie muszę być perfekcyjna, bo taka, jaka jestem, jestem najlepsza.
Porażki zdarzają się każdemu. Warto jednak w takiej sytuacji nie zatracać poczucia własnej wartości, nie obwiniać się za tę sytuację. Jak będąc w obliczu trudnego wydarzenia przekonać siebie (albo kogoś innego), że porażka może być krokiem milowym w naszym rozwoju? Innymi słowy: jak nie tracić wiary, że porażka może uczynić nasze życie pełniejszym?
Ewelina Kiecana: Najważniejsza jest cała droga i cieszenie się nią, a nie pojedyncze zdarzenie. Gdyby nie porażki, nie rozwijalibyśmy się, nie docenialibyśmy dobrych momentów. Nie czulibyśmy radości z tego, co pozytywne i niczego byśmy nie zmieniali, tkwiąc w wygodnym (może) miejscu, ale czy w radosnym i dającym satysfakcję? Myślę jednak, że najpierw trzeba sobie wybaczyć pewne zdarzenia i to jest najtrudniejsze. Zanurzanie się w winie swojej czy szukanie winnych w naszym otoczeniu nie doprowadzi do sukcesu i wyjścia z porażki, co najwyżej do depresji. Jak sobie wybaczyć? Może porozmawiać z kimś, kto rozumie więcej, ale nie z mamą, siostrą, przyjaciółką, tylko z psychologiem. Warto bowiem przepuścić przez siebie to, co nas skrzywdziło, co nie wyszło, tak jak miało wyjść. Porażka nie definiuje niczyjej wartości. Od nas samych zależy jednak, jak ją zinterpretujemy!
Ewelina Kiecana – koordynatorka projektu telekomunikacyjnego POPC3, a także projektantka. Posiada ponad 5-letnie doświadczenie w realizacji projektów w branży telekomunikacyjnej oraz we współpracy z partnerami biznesowymi. Absolwentka zarządzania projektami na Politechnice Warszawskiej oraz gospodarki przestrzennej na Politechnice Krakowskiej. Posiada certyfikaty: AgilePM, Prince2 oraz Facylitacji. Kocha rozwój osobisty. Autorka licznych artykułów i e-booków. Partnerka II edycji Kampanii "Nie Hejtuję-Motywuję". Pomaga w realizacji projektów, nadzorze nad całym procesem projektu z uwzględnieniem kamieni milowych i harmonogramu, współpracy pomiędzy inwestorem a podwykonawcą (klientem), weryfikacji dokumentacji projektowej, tworzeniu raportów oraz protokołów odbioru.
Miejsca w sieci:
- LinkedIn: https://www.linkedin.com/in/ewelina-kiecana/
- Facebook: https://www.facebook.com/ewelina.kiecana/
- Instagram: https://www.instagram.com/evelyn_kiecana/